to przykłady ARTYZMU WIELKIEGO
FRANKENHEIMER nie bał się ryzyka, korzystał z deformacji, eksperymentował z formą, narracją, montażem, a nawet zdjęciami.
Zawsze świerzy, odkrywczy umysł
zrealizował bardzo udaną kontynuację "FRANCUSKIEGO ŁĄCZNIKA"
i pozostający w pamięci "RONIN"
wielki twórca
niedoceniony, szczególnie za reżyserię:
"PTASZNIKA Z ALCATRAZ" - wybitne studium izolacji więziennej, w niczym nieustępujące precyzji "12 GNIEWNYCH LUDZI"
"PRZEŻYLIŚMY WOJNĘ" - zatrważający obraz sterowania ludzkii umysłami, z przejmującymi kreacjami JANET LEIGH, LAURENCE'A HARVEYA, ale przede wszystkim FRANKA SINATRY
"TWARZE NA SPRZEDAŻ" - film o kradzieży ludzkiej tożsamości... tak to wykonalne. Ten film boli.
FRANKENHEIMER kontestował Amerykę, zanim w ogóle pojawiło się to pojęcie
Wielki reżyser, niestety niedoceniony. Jego filmy to jednak poza ciekawymi tematami, przede wszystkim mistrzostwo formy. Film ''Twarze na sprzedaż'' pokazuje to idealnie
Nie przesadzacie z tym mistrzostwem? Może mam pecha do niego, ale widziałem na razie 4 filmy i sama lipa, więc uważam go raczej za przereklamowanego, a nie niedocenionego. Ale sie nie poddaję, może w końcu trafie coś jego co mi sie spodoba ;)
Sprawdziłem;) Pociąg i Twarze rzeczywiście świetne. Ogólnie zapoznałem się wreszcie z jego twórczością na tyle na ile to możliwe i wygląda to tak, że to co najlepsze przytrafiło mu się na początku. Potem jakoś go opuściły czy to talent, czy ambicje i zajął się kinem raczej rozrywkowym. Szkoda, mogło być lepiej.
Poza tym kilka jego filmów które są wspaniale wyreżyserowane są jednocześnie dosyć przewidywalne.
Zdecydowanie przesadzają. O ile dobrze pamiętam, znano go w Hollywood jako "dobrego rzemieślnika", ktoś nawet chyba o tym tutaj pisał. Zdarzały mu się dobre filmy, o który właśnie piszą Panowie powyżej, ale miał także pełno słabizn, które "mistrzostwu" zdarzać się nie powinny. Dla przykładu "Wyspa doktora Moreau", które jest po prostu fatalna. Książka natomiast jest naprawdę dobra.
Pozdrawiam
Na dodatek jego zaangażowanie w "Wyspę..." złamało karierę Richarda Stanley'a za co John ma dodatkową krechę ;-)